Jest to dość rzadka odmiana krzewu, rosnąca głównie na Udan Shan (jednym ze szczytów w pobliżu wioski Feng Huang). Taki herbata jest produkowana tylko przez kilka rodzin. Nazwa związana jest z kształtem liści – mają one dość duże ząbki, które często porównuje się do ręcznej piły. Herbata została zebrana pod koniec kwietnia, wysuszona na słońcu, a następnie wytrzepana w bambusowym bębnie, sfermentowana w chłodnym, zacienionym pomieszczeniu, podgrzana, skręcona i ponownie podgrzana. Ostateczne podgrzanie okazało się umiarkowanie głębokie – liście, choć ciemne w stanie suchym, szybko rozjaśniają się podczas parzenia.
Jiu Do Zi zachwyca zupełnie nieoczekiwanymi składnikami aromatu, oprócz znanych i oczekiwanych jagodowo-owocowych, tropikalnych i przenikliwych nut. W suchej mieszance niespodziewanie pojawia się chmiel, nuty piwne, a w zaparzonej herbacie czasami wyczuwalny jest podgrzany dżem bananowy, którego w rzeczywistości nigdy nie spotkałem. Gra aromatów jest naprawdę fascynująca i za każdym razem dostarcza niespodzianek. Smak jest otulający, pełny i dość delikatny jak na Dan Tsung, choć oczywiście można go zaparzyć również mocniej. Odcienie smaku przypominają wyraźną goryczkę, jak w rzemieślniczym piwie chmielowym. Na szczególną uwagę zasługuje kolor naparu – na początku picia herbaty jest różowawy, a pod koniec mieni się bursztynem, pięknie komponując się z kolorami jesieni.
Inspirująca herbata.